Autor |
nieudana pisarka. (;
Gość
Śro 15:26, 31 Maj 2006
|
|
Wiadomość |
zagubiona..w potoku kłamstw. zniszczona..
|
|
|
Delikatnie kreśle pomadką swoje usta. nakładam puder i twarz już nie jest taka blada.. cień do powiek. nareszcie nie widać. wielkiego siniaka pod okiem i zadrapanego policzka. podkrązonych oczu i popękanych ust. nareszcie..spryskuję włosy lakierem. zakładam kabaretki..krótką skórzaną spódniczkę i bluzkę z dużym dekoldem. a raczej skrawek materiału.
spoglądam w lustro. mysle - 'chyba tak'. narzucam sztuczne futro. wciskam wykrzywione stopy w stare szpilki mamy.. i wychodzę.
jest zimno..w końcu jest styczeń. ledwo idę w tych butach.
ale dochodzę. tak. to jest to miejsce. ulica..
stoję i wyginam swe ciało machając do niewyżytych kierowców.
a po głowie chodzi mi jedna myśl - 'chcąc uciec..chcą zyć...w potrzasku kłamstw..'
zatrzymało się czarne BMW.
stary facet. po 40..niewyrzyty sukinsyn, którego żona pewnie siedzi w domu i czeka na tego wspaniałego męża..
z perfidnym usmiechem każe mi wejść do auta. udając ekstrawagancką sexbombę wsiadam wyginając się. ale wcale nie chcę. po prostu...
kładę się na tylniej kanapie limuzyny. a on podchodzi. zdejmuje garnitur który pewnie kosztował dwa tysiące i rozchyla mi uda. udaję ekscytacje. udaje doświadczoną kobietę..jakbym robiła to od zawsze..ale brzydzę sie jego. brzydzę się siebie. i tego co robię..
w końcu zdyszany staruszek schodzi ze mnie. czuję się zniszczona moralnie. czuję sie szmatą zażyganą przez mojego wiecznie pijanego ojca. czuję się nikim. właściciel BMW pogwizduje jeszcze i dusząc krzyczy do mnie niezrozumiałe słowa rozkoszy. wciska w mój stanik sto zł. wybiegam..
nie nawidzę siebie. nie rozumiem. w potoku kłamstw gubie się już. w bezsilności..
wracam do domu. szybko ściągam te idiotyczne ciuchy. biorę kąpiel i zakładam sweter. luźne jeansy i trampki. związuje włosy w kitkę i jak gdyby nigdy nic zaczynam odrabiać lekcje.
wraca mama.
- jak minął dzień kochanie?
- aa...całkiem dobrze - odpowiadam. myśląc że był ohydny. czuję się jak wyuzdana dziwka. no tak...przecież jestem dziwką. jak moge jej to robić?
fakt, że ojciec pije..przepija połowę jej pensji. a ona zarabia marne grosze. opłaca mieszkanie. czasem nie ma za co kupić jedzenia. własnie dlatego. mówię, że pomagam sprzątać jakiejś staruszce. żeby nie myślała że kradnę. ona nie chce żebym pracowała, ale ja chcę jej pomóc.
nigdy nie chciałam robic tego w ten sposób. chciałam pojechać do centrum miasta, bo mieszkamy na jego obrzeżach. wyszłam na ulicę żeby złapac stopa. na prawdę chiałam zacząc pracować. wyprowadzać psy, opiekować się dzieckiem lub sprzątać. wtedy zatrzymało się jakieś auto. myślałam że chce mnie podwieść. niesatety kierowca uznał że jestem prostytutką. tak się zaczęło....zaklinam w myślach ten dzień i siebie.
chcę z tym skończyć.
ale co zrobi mama jeśli jej powiem że straciłam pracę..albo jeśli przyjdzie wykończona do domu po ciężkim dniu w którym harowała jak wół i nie będzie nawet kromki chleba?
musze jej pomagać..
po prostu..
z miłości
żeby przetrwać.
**
dziś obudziłam się w wyjątkowo dobrym nastroju. złote promienie słońca wpadały przez okno i aż dawały chęć do życia..
przetarłam oczy i szybko wcisnęłam na siebie fajne ciuszki. nie..to nie było już przebranie do mniemanej pracy.. to były moje luźne spodnie i żółty t-shircik. i nareszcie bez makijażu. optymistycznie udałam sie do szkoły. niestety nie dotarłam do niej w zbyt dobrym humorze.
idąc spostrzegłam Mikołaja. on jest taki..taki fajny. nigdy nie traktował mnie inaczej. zawsze potrafił się uśmiechnąć. pozowolił odpisać zadanie domowe. a reszta klasy.? nigdy nie miałam pieniędzy by kupować co tydzień 5 bluzek i chodzić do kina co 3 dni. dlatego jestem gorsza w mniemaniu znajomych z klasy. hemm.. wspaniali znajomi.? ale Mikołaj, nie dość, ze bardzo śliczny to zdawał się taki miły. zawsze pomocny. to w nim mogłam znaleźć to ciepło. w jego oczach..takich błyszczących.
i wtedy spostrzegłam..o nie.! mój ostatni 'klient' - odwróciłam głowę. udawałm, że nie widzę. niestety ON widział.. przystanął. zaczęłam biec. ale krzyknął:
- zaczekaj mała! co to znaczy? taka młoda a takie rzeczy wyprawia? matka wie, że wystajesz na ulicy? pewnie nie. ale cóż. na ciuchy trzeba zarobić.! gdybym wiedział, że jestes taką gówniarą nie zrobiłbym tego. ale ty jesteś zwykłą nieletnią sprzedającą się wyuzdaną lafiryndą! i jeszcze liczy sobie 100. śmieszne.. ale muszę przyznać, ze jesteś w tym dobra. - ostatnie zdanie wypowiedział z cynizmem w głosie i wsiadł do auta.
a ja stałam. pośród kilkunastu uczniów ze szkoły. stałam i płakałam. ze wstydu. z bezradności.. ze strachu.
poniżona. osmieszona. zła. kłamczucha. łatwa. Dziwka. - właśnie tak postrzegać będzie mnie cała szkoła.
bo jak?
po tym co słyszeli..
pobiegłam do szkoly. słyszałam tylko za sobą chamskie pogwizdywania, smiechy. byłam wytykana palcami. ale byłam. nie pójdę do domu przez nich. zawsze byłam dla nich gorsza. więc to nie ma znaczenia.?
to chyba normalne. na lekcjach nie mogłam się skupić. pani wzięła mnie do odpowiedzi.
- co to są hormony?
- nie wiem.
- a czy ty w ogóle coś wiesz? - krzyknęła.
Spóściłam głowę..
- no tak. tylko chłopacy ci w głowie..
- ona woli dojrzałych mężczyzn – powiedziała ironicznie kaja.
no i dostałam 1 z biologii. a uczyłam się na nią cały wczorajszy wieczór. ale oczywiście ten niewyżyty sukinsyn. perfidny cham. cyniczny zboczeniec musiał mnie zniszczyć. jeszcze bardziej. nie tylko mnie samą w sobie. ale mnie - tą która znali inni..
*
wracając do domu czułam na sobie czyjś wzrok. czyjąś obecność.
w końcu odwróciłam się. to był Mikołkaj. Przestraszona zaczęłam biec. Sama nie wiem czego się bałam. Nie jego, ale chyba rozmowy z nim..
gdy byłam w domu zamknęłam się w pokoju. nie wychodziłam cały wieczór. mama pytała się. martwiła. ale co miałam powiedzieć?
- wiesz dzisiaj facet któremu sprzedałam się tydzień temu stanał przed szkołą i mnie ośmieszył. teraz wszyscy wiedzą że jestem dziwką. teraz wszyscy mnie nie nawidzą..
**
Obudziły mnie krzyki. Wyjrzałam przez okno. A tam....kaja ze swoimi 'przyjaciółeczkami' stały przed moim domem i krzyczały <B>dziwka</b> etc.
mama weszła do pokoju. Spytała z przerażeniem w oczach:
o co chodzi?
Nie nic...widzisz. Kaja nigdy mnie nie lubiła..wczoraj przed szkołą spotkałam trenera od siatkówki..tej na którą chodzę w soboty. Powiedział <i>jesteś w tym na prawdę dobra mała</i>. mała – to moja ksywka z klubu. A mówiąc że jestem dobra miał na myśli grę w siatkę. Kaja odebrała to inaczej i w mgnieniu oka rozprzestrzeniła plotkę o tym, że jestem dziwką.
Ale to nie prawda?
Nie wierzysz mi.? - udałam oburzoną i wyszłam do łazienki.
Zaczekaj.. to nie tak..jasne że ci wierzę, ale.. (...)
<i>jeśli chcesz dowiedzieć sie co bedzie dalej zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
|