aaa4 |
Wysłany: Pią 11:37, 14 Kwi 2017 Temat postu: biznes |
|
Opuscil czytelnie, wrocil na gore, a potem wyszedl na zewnatrz, skad wezwal automatyczna taksowke.
Gazety byly duzo bardziej pouczajace, uznal Bleys, kiedy pojazd wiozl go w kierunku apartamentowca. Oczywiscie ich celem bylo raczej przyciagniecie uwagi czytelnikow, a nie zwykle opisanie faktow - jak to czynil Biuletyn jezykiem suchym niczym piasek.
Wedle wycinkow, Darrel McKae - mlody charyzmatyk, ktory przyciagal z innych kosciolow o ustalonej tradycji liczne rzesze neofitow - stworzyl wielki zbor. Nazywal sie Kosciol Powstan!, a jego siedziba bylo male miasteczko Newberry.
Zdjecia mlodego przywodcy religijnego ukazywaly go takim, jakim byl - wojujacy w kazdym calu. Fanatyk czy Prawdziwie Wierzacy, brzmialo jedyne pytanie, na ktore gazeta nie usilowala odpowiedziec.
McKae mial szerokie ramiona, wyglad kogos energicznego i byl najwyrazniej tylko kilka cali nizszy od vacu warszawa
Bleysa. Patrzac na jego zdjecie, Ahrens gotow byl zalozyc sie, ze tamten jest Fanatykiem.
McKae, jako wiejski przywodca, pojawil sie znikad. Byl zwyklym czlonkiem jednego ze zborow w Newberry, ktory prezentowal wiernopoddancza postawe wobec jednej z Pieciu Siostr. McKae zbuntowal ponad polowe kongregacji i sformowal wlasny kosciol.
Najwyrazniej od tego momentu jego wplywy rosly stopniowo, a liczba kosciolow postrzegajacych w nim swego najwyzszego przywodce, zwielokrotniala.
Z poczatku byly to tylko wiejskie zbory, ale potem kongregacje zaczely pojawiac sie i w miastach. Samo manicure kabaty
Newberry lezalo w odleglosci jakichs tysiaca dwustu kilometrow od Ekumenii i najwyrazniej Darrel McKae uczynil z niego swoja siedzibe krotko po tym, gdy Bleys wyruszyl w podroz.
Mniej wiecej w tym czasie liczba czlonkow jego polaczonych kosciolow osiagnela taka liczbe, ze mogli starac sie o prawo wyboru przedstawiciela do Izby. Petycje zaakceptowano, wybory przeprowadzono i - zaskakujace - nie zastepca Darrela McKae'a, ale on sam, zostal wybrany do Izby jako reprezentant czlonkow kosciola.
Taka decyzja dowodzila albo nadzwyczajnej ufnosci w zdolnosci umyslowe mlodego przywodcy religijnego, albo istnienia jakiegos szczegolnego celu.
-Uniewaznij polecenie, jakie ci dalem - powiedzial Bleys do mikrofonu taksowki. - Zamiast tego zawiez mnie do najblizszego portu lotniczego.
Do najblizszego lotniska i kosmodromu bylo tylko pietnascie minut jazdy. Stamtad pilot wynajetego, piecioosobowego statku przeznaczonego do lotow atmosferycznych, przewiozl go na podobne lotnisko w Newberry, ktore bylo zbyt male, by towarzyszyl mu port kosmiczny. Bleys poinstruowal pilota, zeby ten przylecial po niego nastepnego dnia kolo dziesiatej rano, po czym pojechal autotaksowka do miasteczka.
Newberry bylo rzeczywiscie male; mniejsze, niz Bleys sadzil. |
|